Dawid Kostecki o Fonfarze – „Andrzej może wejść na salony wygrywając z Johnsonem”

Jeszcze przed aresztowaniem Dawida Kosteckiego udało mi się zrobić z „Cyganem” całkiem spory wywiad, głównie na temat jego przyszłości, walki z Royem Jonesem Juniorem ale także potencjalnej „odsiadce” (dziś określenie „potencjalnej” można byłoby zamienić na „penitencjarnej”. Dawid niestety trafił do zakładu karnego, tak więc rozważania z wywiadu gdzie pytałem czy jest jeszcze szansa na odłożenie kary, stały się już nieaktualne).

Być może dodam w wolnej chwili ten wywiad jako ciekawostkę, na dzień dzisiejszy ograniczę się do przytoczenia fragmentu, w którym zapytałem „Cygana” o innego zawodnika kategorii półciężkiej – Andrzeja Fonfarę. Kibice boksu z pewnością domyślają się dlaczego publikuję ten fragment akurat dziś.

Andrzej Fonfara, 24-latek z Warszawy na stałe mieszkający w USA zmierzy się dziś z inną legendą zawodowego boksu – Glenem Johnsonem. Walka już za kilka godzin.

Chciałbym zapytać Cię o innego Polaka występującego w Twojej kategorii. Czasami ma się wrażenie, że medialnie zaczepia Cię Andrzej Fonfara (21-2, 12 KO. Chciałbyś się z nim kiedyś zmierzyć?

Dawid Kostecki:
Tylu nas jest na świecie zawodników wagi półciężkiej, że fajnie by kibice w Polsce nie musieli wybierać, tylko zawsze mogli kibicować Polakowi. Ja nie jestem zwolennikiem takiej walki. Chyba, że byłaby taka sytuacja, że obaj zdobędziemy pas i doprowadzimy do unifikacji, której bardzo by chcieli kibice.

Moim zdaniem Andrzej zrobił bardzo duże postępy, ma fajną prawą rękę ale czeka go ściana, jeżeli chodzi o walkę z Glenem Johnsonem (51-16, 35 KO). Bardzo będę mu kibicował ale będzie miał bardzo ciężko. I jak nie zmieni troszkę swojego stylu boksowania, nie chce być złym prorokiem ale będzie miał naprawdę bardzo ciężko. Trzymam za niego kciuki, mam nadzieję, że nie będziemy musieli się z nigdy spotkać w ringu bo jakby nie było jesteśmy Polakami, znamy się ale wszystko jest możliwe. Co do walk z Polakami. Ja nie zbyt potrafię bić się z kimś kogo lubię i znam, w boksie były takie sytuacje, że nawet przyjaciele walczyli ze sobą w ringu. Ja nie potrafię walczyć na 100 procent z kimś kogo lubię i znam, po prostu oszczędzam takiego rywala. W walce muszę wyzwalać w sobie jakieś emocje, że jest ta walka, że ten człowiek coś chce mi zabrać. Jak kogoś znam z dnia na dzień to jest ciężko. Dobrze, że Andrzeja tak nie znam na co dzień, więc teoretycznie byłoby mi łatwiej.

Była taka sytuacja z Grześkiem Soszyńskim, walczyliśmy chociaż znaliśmy się i naprawdę go bardzo lubię. Walczyliśmy ale też do tej walki podszedłem bardzo spokojnie, wygrałem do jednej bramki ale bardzo spokojnie boksowałem. Nie chciałem mu za wszelką cenę urwać głowy. Widziałem go w opałach, mogłem niejednokrotnie go przycisnąć ale boksowałem dalej swoje. Mój spokojny boks wystarczał aby wygrywać i po prostu wygrałem.

Andrzeja Fonfarę nie traktuję jako zawodnika, z którym rywalizuje, bo jesteśmy na innych etapach kariery. Andrzej może wejść na salony wygrywając z Glenem Johnsonem, czego mu serdecznie życzę ale to jest dalej zawodnik, który jest młody i jeszcze bardzo dużo przed nim. niech zdobywa doświadczenie, niech walczy może kiedyś nasze drogi się skrzyżują. Oby nie, mam nadzieję, że do tego nie dojdzie. Jak będzie zobaczymy. Kiedyś mówiłem, że coś można powiedzieć na 100 procent, teraz mówię, że pewni możemy być tylko tego, że na 100 procent dożyjemy wszyscy śmierci. A reszta to jest wszystko przypadek, los, wszystko się może zdarzyć. Poczekamy, zobaczymy.