Wielka Noc – czyli o co właściwie chodzi z tym Barankiem?

Święta Wielkanocne – tysiące ludzi, w tym wielu niewierzących, uda się do kościołów choćby tylko po to by poświęcić pokarmy. Taka tradycja, zwyczaj. Do koszyka włożą cukrowego baranka, w trakcie śniadania wielkanocnego podzielą się pokarmami. Motyw uroczego, białego baranka przewijać się będzie zarówno na grafikach ze świątecznymi życzeniami jak i w koszyczkach, a nawet w kościele (księża często mówią coś o pasterzach i o baranku, ale nie za bardzo wiadomo o co im przecież chodzi). Pomimo, że teoretycznie wiemy, że Baranek Boży to Jezus, to czemu mamy pić Jego ciało i krew, często przemilczamy. Tak jest i już, tak nas nauczono, choć wytłumaczenie tego np. ateiście, który zada nam takie pytanie, będzie dla wielu z nas stanowić nie lada wyzwanie. Tematy religii i tego co właściwie świętujemy rzadko pojawiają się przy świątecznym stole. Nie rozmawiamy o naszej wierze, bo nie tylko często nie jest już nasza ale zwyczajnie, nie mamy pewności co do swojej wiedzy lub nas to po prostu nie interesuje – to tylko tradycja, a cukrowy baranek, to zwykła ozdoba towarzysząca rodzinnemu spotkaniu i ucztowaniu.

Cały powyższy akapit dotyczył przez wiele lat również mnie. Mimo słuchania katechety w szkole, muszę przyznać, że przez wiele lat nie umiałbym opowiedzieć zbyt wiele o zdaniu "oto Baranek Boży, który gładzi grzechy świata", pomimo, że pozornie wiadomo w czym rzecz. Podobnie fakt przeżywania świąt wielkanocnych kojarzył mi się z suto zastawionym stołem, owszem, z barankiem, ale i jajkiem i śmigus-dyngustem. Na szczęście im byłem starszy, tym coraz bardziej odkrywałem, że katolickie święta niosą w sobie znacznie istotniejszy przekaz.

Z czego więc wynika wspomnienie właśnie baranka? Dlaczego mowa o nim w kontekście gładzenia grzechów? Spróbujmy to wyjaśnić.

Ostatni dzień baranków bez skazy

Jest piątek, około godziny 15-stej. Na schodach wielkiej świątyni trwa krwawa ceremonia składania baranków w ofierze. Tysiące jednorocznych, a więc młodziutkich baranków idzie pod nóż jako ofiary paschalne przybyłych do miasta licznych rodzin. Trwa wielka radość, bo możliwość złożenia ofiary z baranka to piękna, wielowiekowa tradycja, którą zakończy uroczysta kolacja – Pascha. Tego dnia giną dziesiątki, może setki tysięcy młodych baranków. Giną, jeśli spełnią odpowiednie warunki. Nie mogą się szarpać ani wierzgać przed śmiercią, muszą być potulne, w przeciwnym razie świętujący odstąpią od zadania im śmiertelnego ciosu. Nie mogą mieć żadnej skazy. Ponieważ są młode, to nie mają zbyt dużo mięsa, więc rodziny zabijają znacznie więcej zwierząt, aby móc siąść przy obfitej kolacji i najeść się do syta – przed Paschą trwa bowiem post, który szczególnie doskwiera dzieciom. Zabicie dodatkowych baranków to również ofiara – dziękczynna. Nic się jednak nie marnuje. Mięso baranków ofiarnych zostanie zjedzone, a tysiące litrów krwi wylanych na ołtarz przez kapłanów niedługo po ceremonii składania ofiar, zostanie spłukanych kanałami do doliny Cedron, gdzie stanowić będzie doskonały, odżywczy nawóz. Dolina od lat jest zielona i kwitnąca życiem dzięki temu tak wyjątkowemu nawozowi – krwi baranków ofiarnych i wodzie, która umożliwia jej spłukanie.

Bez oporu

Jest piątek, około godziny 15-stej. W każdej minucie w świątyni przedstawiciele rodzin zabijają setki baranków. Młodych, bez skazy, nie stawiających oporu – tak jak wymaga tradycja. W tym samym czasie na pobliskiej górze, zwanej Golgotą, ginie człowiek. Postawiony przed sąd, nie stawiający oporu, i nie mający żadnej skazy – grzechu. Ginie w śmierci dużo okrutniejszej niż baranki ofiarne, a jego ciało jest potwornie poranione i zalane krwią. To Jezus Chrystus – Baranek Boży, który gładzi grzechy świata.

Właśnie w takich okolicznościach, w trakcie trwającej żydowskiej Paschy, powinniśmy wyobrazić sobie śmierć Chrystusa. Chyba rzadko myślimy o niej w ten sposób, bo Ewangeliści nie rozpisywali się zbyt dużo na temat tego, co było dla nich oczywiste. Oni znali znaczenie ofiary baranka, doskonale znali święta żydowskie, my często nie mamy o nich pojęcia – nikt nam tego zazwyczaj nie tłumaczy.

Ofiara Pesach

Nic nie dzieje się tu przypadkiem. Śmierć Jezusa ma miejsce dokładnie w dniu święta żydowskiego – w Paschę, w trakcie której tysiące pielgrzymów składało ofiarę. Całe rodziny w święto Paschy wspominały i świętowały wyrwanie się Żydów z niewoli egipskiej, które miało miejsce za czasów Mojżesza. Żydowska tradycja opisywała dokładnie jak przeżywać te święta, i co ma być ich kulminacyjnym momentem.

Żydzi przybywali właśnie do Jerozolimy ponieważ tylko w tym mieście, i to w świątyni mogli złożyć ofiarę tzw. ofiarę Pesach. Ofiarę tę składało się w 14 dniu miesiąca nisan (wypada czasem w naszym marcu, czasem w kwietniu), w nów księżyca. Kilka dni wcześniej rodziny opuszczały swe rodzinne strony i szły do Jerozolimy wraz z wybranym przez siebie barankiem, o którego do czasu ceremonii złożenia w ofierze, bardzo dbano. Jakakolwiek skaza czy skaleczenie wykluczyłyby go z roli ofiary.

Śmierć zwierzętom zadawali mężczyźni wybrani przez rodziny. Po podcięciu gardła, przy pomocy specjalnej chochli, kapłan z rodu Lewitów nabierał krew baranka, a następnie wylewał ją na ołtarz. Oprócz krwi, ofiarowywany był również tłuszcz z brzucha baranka – na ołtarzu płonął ogień, który był podsycany tłuszczem zwierząt. Uroczystość składania ofiar była wbrew pozorom bardzo radosna. Wszyscy śpiewali, i składali sobie życzenia, pomimo, że wokół było pełno krwi.

Pozostałe mięso baranka musiało być zgodnie z prawem pieczone na ogniu co rodziło sporo problemów natury praktycznej (nie można było więc zastosować żadnych rusztów ani innych naczyń) – jednak radzono sobie z tym. Po upieczeniu mięsa wracano do domów. Ponieważ tego dnia w Jerozolimie były wielkie tłumy, w każdym domu po kilka rodzin siadało do osobnych wieczerzy (rodziny nie mieszały się, ale spędzały tę wieczerzę każda w swoim towarzystwie).

Gorycz ziół, i słony smak łez

Gdy zapadł zmrok rozpoczynano Paschę, która miała swój określony przebieg. Wieczerzę spożywano w pozycji półleżącej, w oparciu o lewe ramię – była to pozycja człowieka wolnego. Nie używano wtedy stołów. Kolację rozpoczynano od wypicia pierwszego kielicha wina. Wino symbolizowało ziemię obiecaną Żydom przez Boga – bo winorośl nie była znana w Egipcie. Następnie zjadano gorzkie przyprawy i zioła, które symbolizowały gorzkie życie, jakie zapewnili Żydom ich ciemiężcy z Egiptu. Zioła te, przyprawy oraz chleb paschalny – tzw. przaśnik (chleb pieczony bez zakwasu), maczano również w słonej wodzie – która symbolizowała łzy, które lud żydowski wylał w Egipcie. Następnie wypijano drugi kielich wina, i po nim następowała opowieść.

Mówiąc w liczbie pojedynczej głowa rodziny musiała opowiedzieć historię wyjścia z niewoli egipskiej. Mówiono więc, nie "nasi przodkowie" ale "Wyszliśmy z niewoli", bądź nawet "Wyszedłem z niewoli". Głowa rodziny musiała najczęściej odpowiadać na pytania dzieci lub innych zgromadzonych, pytających, co tu dziś właściwie świętujemy. W tej tradycji rolę rozpisane były bardzo dokładnie. Nawet gdy przy stole siadało dwóch uczonych w piśmie i znających tradycję Żydów, to jeden miał zadawać pytanie drugiemu, pytając naiwnie "co my dziś właściwie świętujemy?". Tradycja przekazywania historii ludu była więc niezwykle silna.

Na Bożą chwałę

Gdy opowiedziano całą historię zasiadano do właściwej uczty. Kosztowano różnorodnych potraw, które jednak nie mogły zawierać zakwasu. Jedzono, pito i ucztowano, a motywem przewodnim była radość rodziny z wyjścia z Egiptu, z wyrwania się z niewoli, i z dotarcia do ziemi obiecanej – którą była Ziemia Święta i Jerozolima, i świątynia zbudowana przez króla Salomona (następnie zburzona, i ponownie odbudowana). W trakcie Paschy wielbiono i chwalono Boga, śpiewano mu psalmy i wybrane pieśni, bo jemu zawdzięczano to szczęście jakim było wyrwanie z niewoli. Pod koniec uczty wypijano kolejny kielich wina i zjadano odłożone uprzednio (aby się nie pomieszało z innym mięsem) mięso baranka paschalnego, które dzielił po kawałku ojciec rodziny. Według tradycji na sam koniec wypijano również czwarty kielich wina.

Dlaczego jednak składano ofiarę z baranka? Nawiązywało to do nocy wyjścia z Egiptu, w której Izraelici dostali polecenie od samego Boga, aby zabić baranka, piec go na ogniu i spożyć, a jego krwią oznaczyć drzwi swoich domów (Egipcjanie czcili zwierzęta jako bogów, tak więc w poleceniu złożeniu ofiary z baranka było również pewne uderzenie w boskość samych zwierząt). Domy oznaczone krwią baranka były omijane przez Anioła, którego zesłał Bóg aby przełamać zatwardziałość faraona. Anioł tej nocy zebrał krwawe żniwo, i uśmiercił pierworodnych w całym Egipcie, w tym syna nieprzejednanego faraona. Domy Izraelitów były bezpieczne. Ofiara z Baranka była więc ofiarą ochronną i dającą bezpieczeństwo przed gniewem Boga. Tę samą ofiarę Żydzi składali aż do czasów Jezusa, tym razem wspominając noc, której zwieńczeniem była zgoda faraona na opuszczenie przez Żydów jego kraju.

Ostatnia wieczerza

Jezus Chrystus w roku swojej śmierci oczywiście również zasiadł do wieczerzy paschalnej, jak wskazują Ewangelie. Możemy jednak pytać jak to możliwe, skoro zginął w tym samym czasie, w którym składano ofiary z baranków? Chrystus oczywiście nie świętował Paschy tego samego wieczora co większość Żydów. Zrobił to, wraz z uczniami, w dniu poprzedzającym – dziś powiedzielibyśmy, w czwartek, wtedy był to już 14 dzień miesiąca nisan, jednak trzeba pamiętać, że Żydzi liczyli początek dnia od zachodu słońca (a więc uczniowie Jezusa przygotowali wszystko 13 Nissan, a tuż po zmroku rozpoczęła się wieczerza – formalnie był to już 14 nisan). Taką praktykę wg części biblistów stosowali m.in. kapłani, którzy w dniu Paschy mieli ogrom pracy przy składaniu ofiar i sprzątaniu tysięcy litrów krwi i wnętrzności zwierząt ze świątyni. Fizycznie nie byliby więc zdolni do przygotowania wieczerzy paschalnej. Zasiadali do niej wcześniej, na początku dnia, który przypadał na wieczór dnia poprzedniego (wg naszego rozumienia doby). Jednak co z barankiem? Nie mogli przecież spożyć mięsa baranka, którego można było złożyć w ofierze tylko w jednym dniu w roku – 14 nisan. Na taki przypadek żydowskie prawo miało zapewniony odpowiedni wariant. W przypadku gdy nie można było spożyć baranka, albo np. dotrzeć do Jerozolimy, Żydzi zamiast mięsa baranka spożywali chleb przaśny – czyli chleb pszenny, pieczony bez zakwasu. Ten używany zamiast mięsa baranka zwano afikomanem.

"Jezus wziął chleb, połamał, i podał swoim uczniom mówiąc – bierzcie i jedzcie z tego wszyscy. To jest bowiem ciało moje, które za Was i za wielu będzie wydane".

Oto Baranek Boży

Pszenny, niekwaszony chleb, w niektórych okolicznościach traktowany był więc na równi z mięsem baranka ofiarnego. Jezus w trakcie wieczerzy paschalnej bierze właśnie ten przaśny chleb, i jako mięso baranka, dzieli je niczym ojciec rodziny między uczniów, i nakazuje od tego momentu pełnić właśnie tę ofiarę w taki sposób – ustanawia tym samym Eucharystię (hostia w kościele to właśnie chleb pszenny, pieczony bez zakwasu). Jezus posłużył się chlebem, który uczynił swoim ciałem – czyli ciałem baranka złożonego w ofierze, który bierze na siebie cały grzech i całą śmierć ludzkości. Jednocześnie bierze kielich, symbol Ziemi Obiecanej, i mówi, że to jest jego krew – niczym ta krew ofiarna, którą wylewali tego dnia kapłani na ołtarz jerozolimskiej świątyni.

"Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym". Trudne i niezrozumiałe było to nauczanie dla ówczesnych Żydów, dla których już sam pomysł picia krwi był skandaliczny. Dlatego gdy Jezus mówił te słowa na długo przed wydarzeniami, które doprowadziły do ukrzyżowania, wielu opuściło go i odrzuciło jego nauczanie. Z perspektywy czasu, gdy śmierć Jezusa się dokonała, wszystko stało się zrozumiałe. Jezus nadał swoimi słowami nowe znaczenie treściom, które były zapisane w Starym Testamencie, i które wyrażały się również w żydowskich świętach – takich jak Pascha. Jednocześnie nie posługiwał się przenośniami – On faktycznie był barankiem ofiarnym, i faktycznie zginął w dniu składania baranków w ofierze, tak jak to zostało zapowiedziane w licznych proroctwach.

Ostatnia ofiara

Jezus pojawił się na Ziemi w tym konkretnym miejscu, w tej konkretnej i wielowiekowej, a więc trwałej i zapewniającej pewny przekaz kulturze i społeczności, i wypełnił jej prawo i zwyczaje zupełnie inną treścią – uniwersalną, która wychodzi znacznie poza kontekst historii samych Izraelitów. To już nie Żydzi mieli świętować wyjście z niewoli, ale wszyscy ludzie mieli świętować zgładzenie grzechu i zwycięstwo nad śmiercią. Tak jak Żydzi wyszli z niewoli egipskiej, z cierpienia i śmierci, tak ludzie wierzący w Chrystusa i przyjmujący jego ciało i krew w postaci chleba i wina, mieli zaznać wolności i życia wiecznego już tu na Ziemi. A wszystko to  całkowicie za darmo i bez warunków. To już nie człowiek musiał składać ofiarę Bogu na przebłaganie za zło, które uczynił. To Bóg sam złożył siebie w ofierze biorąc na siebie winę za grzechy ludzi, ukazując swoją wielkość, miłość i szczodrość oraz składając wielką obietnicę – życia wiecznego. Wystarczyło pójść za nim i dołączyć do jego kościoła. Ofiara Jezusa pokonała ciemność śmierci (dzięki Zmartwychwstaniu), a Jezus rozświetlił życie człowieka (stąd w kościołach, sobotnia wigilia paschalna rozpoczyna się w ciemnym kościele, a zapalona świeca sugeruje światło, które przychodzi tak jak Chrystus), i stał się jego pokarmem na co dzień (kościół sprawuje Eucharystię każdego dnia).

Posłowie dla ekologów

W tym miejscu warto zrobić nieco współczesny wtręt, na tematy mimo wszystko mało istotne w obliczu powyższej transcendentnej perspektywy, jednak mogące wiercić dziury w umysłach ciekawskich. Zwariowani ekolodzy-ateiści byliby powyższym tekstem przerażeni – w końcu cały ten opis nie jest oderwany od faktu mordowania tysięcy zwierząt w imię Boga, i to w części za boskim przyzwoleniem – "a więc Wasz okrutny Bóg nasycał się krwią zwierząt, których potrzebował na przebłaganie" – powiedzieliby. Oczywiście w tym miejscu padłyby epitety o ciemnogrodzie, które ignorowałyby kompletnie czasy, o których tu rozprawiamy. Jednocześnie Ci sami krytycy nie zechcą zauważyć, że to właśnie Jezus przez swoją ofiarę  zakończył okres, w którym ludzie przelewali krew zwierząt – i zrobił to prawie 2000 lat temu, gdy taka forma kultu była niezwykle silnie wpisana w kulturę i obyczaje. Mimo to, krwawe ofiary dzięki Jezusowi nie były już potrzebne. Jednym wydarzeniem Chrystus zwolnił ludzi z wszelkiej powinności fizycznego odkupienia grzechów przez ofiarowanie tego, co było dla nich wówczas najcenniejsze – mięso i zwierzyna, oprócz pieniędzy i kruszców, były wówczas wielką wartością (a ofiara to nie to co nam zbywa, ale to co ma dla nas wartość). Zabicie zwierzęcia było też naturalnie wpisane w kulturę ówczesnych ludzi – nie istniała wówczas typowa dla nas hipokryzja – każdy kto spożywał mięso zwierząt, obcował z ich śmiercią. (Dziś spożywający mięso często nie są w stanie patrzeć na obrazy zabijania zwierząt, bądź nie są w stanie wyobrazić sobie, że sami zabiliby jakieś zwierze – mięso to przecież kawałek kotleta opakowany w folie).

Chrystus blisko 2000 lat temu zakończył krwawą tradycję, która była dostosowana do ówczesnej mentalności, obyczajów i kultury tamtych ludzi, i ustanowił w trakcie ostatniej wieczerzy nową – Eucharystię, którą polecił nam spełniać na jego pamiątkę aż do dziś. Łatwo można wywnioskować z tego, że Bogu nie było miłe ofiarowywanie zwierząt i odpuszczanie grzechów w zamian za krwawą ofiarę (gdyby było, co by go miało powstrzymać przed utrzymaniem tej tradycji?). Chrystus ustanawia też sakrament spowiedzi, która daje oczyszczenie i ulgę ludziom, którzy chcą uwolnić się od ciężaru grzechu i winy. Jednocześnie aby nikt nie musiał już  ponosić ofiary, sam siebie ofiarowuje i dobrowolnie oddaje w ręce prześladowców by postawić tym samym znak Nowego Przymierza ludzi z Bogiem, który będzie przemawiał do wyobraźni żyjących za jego czasów, jak i w kolejnych wiekach. Takim znakiem i to znakiem niezniszczalnym (dzięki Zmartwychwstaniu) jest sam Chrystus, którego pod postacią wina i chleba mamy wręcz na wyciągnięcie ręki. On jest więc również fizycznie naszym pokarmem, jak ten baranek ofiarny, którego spożywano. Ma nas umacniać i dawać życie.

Święta zakrwawionego Baranka

Znajomość tego kontekstu znacznie rozszerza spojrzenie na Eucharystię, na sam przebieg Mszy Świętej oraz przebieg Świąt Wielkanocnych – nie są to już święta baranka z cukru, raczej baranka z poderżniętym gardłem. Znając założenia świąt żydowskich możemy zrozumieć, dlaczego hostia to chleb pszenny, bez zakwasu. Znając przebieg żydowskiej Paschy, możemy w niej odnaleźć wiele elementów z naszej, codziennie odprawianej Eucharystii – choćby śpiewanie psalmów, chwalenia Boga w pieśniach, czy sam fakt regularnego wspominania treści Pisma. Możemy zrozumieć dlaczego dzielimy się święconką i dlaczego wkładamy do niej m.in. sól czy chrzan, pojmujemy w pełni dlaczego Chrystus mówi o chlebie i winie, jako o swoim ciele i krwi. Możemy pojąć słowa które Chrystus wypowiedział w trakcie ostatniej dla siebie Paschy, i są wypowiadane przez każdego kapłana w trakcie każdej Mszy na całym świecie. Bez znajomości znaczenia ofiary baranka paschalnego, często trudno je po ludzku pojąć.

Bierzcie i jedzcie z tego wszyscy: to jest bowiem Ciało moje, które za was będzie wydane". "Bierzcie i pijcie z niego wszyscy: to jest bowiem kielich Krwi mojej, nowego i wiecznego Przymierza, która za was i za wielu będzie wylana na odpuszczenie grzechów. To czyńcie na moją pamiątkę".


*Wpis powstał na podstawie notatek z wykładów doktora teologii biblijnej, księdza prezbitera Sławomira Abramowskiego oraz ogólno dostępnych źródeł.

W tym miejscu składam księdzu podziękowania również za konsultacje tekstu, przed jego publikacją.

* Żydzi, pomimo, że nie uwierzyli w Chrystusa jako zapowiadanego mesjasza nie składają już ofiar z baranka. Uniemożliwia im to fakt, że świątynia w Jerozolimie, czyli jedyne miejsce, w którym mogli to robić została zgodnie z zapowiedzą Chrystusa zburzona przez Rzymian po powstaniu Żydowskim w roku 70 n.e. Dziś w miejscu dawnej świątyni stoi muzułmańska Kopuła na Skale (znana też jako Meczet Omara), co utrudnia odbudowę. W święto Paschy Żydzi spożywają chleb przaśny.

* Dziś ofiarę z baranka, w sposób podobny do tego, który odbywał się w Jerozolimie za czasów Jezusa składają nieliczni już Samarytanie (Ci sami, którzy pojawiają się na kartach Ewangelii) żyjący w Izraelu i Autonomii Palestyńskiej wyznawcy wyodrębnionej wersji judaizmu. Ich zwyczaje oraz przebieg ceremonii składania ofiar jest bardzo zbliżony do tych, które towarzyszyły czasom Jezusa. Można się z nimi zapoznać na poniższych filmach.

* Chrześcijanie po dziś dzień czerpią owoce z obietnic Chrystusa. Ludzie są uzdrawiani, nałogi i uzależnienia zabierane, grzech przestaje dręczyć sumienie człowieka dzięki spowiedzi. Sakramenty, które ustanowił Jezus działają prawdziwe cuda w życiu ludzi już tu na Ziemi, są prawdziwą światłością w morzu ciemności. Polecam relację choćby chłopaków z fundacji "Wyrwani z niewoli". Trudno uwierzyć w te przemiany, ale mają miejsce.

* Nie tylko ludzie upadli odnajdują niezwykłą siłę w wierze w Jezusa. Czy wierząca w naukę, wychowana z domu radykalna ateistka mogła odnaleźć prawdę o Jezusie?

* I mój ulubiony, były gangster.

Wkrótce Wielka Noc. Chrystus ponownie Zmartwychwstanie! Wszystkim chrześcijanom życzę przy tej wyjątkowej okazji wielkiej radości! I zachęcam do udziału w sobotniej Wigilii Paschalnej, która jest najpiękniejszą liturgią w całym roku.

 

Zdjęcia wykorzystane do ilustracji pochodzą z serwisu: www.pexels.com

Autorzy:

https://www.pexels.com/pl-pl/@katlovessteve

https://www.pexels.com/pl-pl/@alem-sanchez-182647