Gole Lewandowskiego

W ostatnim czasie poczułem narastające znudzenie, szczególnie kategorią ciężką co w moim przypadku działa destrukcyjnie na zainteresowanie całą dyscypliną.

Całkiem niedawno wydawało mi się, że sytuacja w hw zmierza ku lepszemu. Kilka ciekawych pojedynków i kilku naprawdę obiecujących prospektów rozbudzało moje zainteresowanie i oczekiwanie. Jednak po paru ostatnich wydarzeniach, i po spojrzeniu na nie z dalszej perspektywy, dostrzegłem, że sytuacja w kategorii jest naprawdę fatalna.

Może to efekt braku słońca po przydługiej zimie, a może chwilowe zmęczenie materiału i nadmiar pracy w firmie, jednak na chwilę obecną wszystko widzę w czarnych barwach.

Price, mój faworyt na sytuację po Kliczkach pada jak kłoda po ciosie leciwego Thompsona. Fury, niby się rozwija jednak gdzie mu tam do poziomu braci . A Adamek? Nasz jedyny wciąż topowy ciężki przegrywa z zazwyczaj wywracającym się po każdym mocniejszym ciosie Cunninghamem i właściwie zupełnie obdziera mnie ze złudzeń, że o cokolwiek jest jeszcze w stanie w tej kategorii powalczyć (oczywiście nie mówię o żadnym mistrzostwie, ale o realnym wyzwaniu sportowym). Mago Abdusalamov przełamuje kolejnych zawodników, jednak wydaje się, że ilość przyjmowanych przez niego w tych walkach ciosów przełamie wkrótce i jego. Wilder staje się pośmiewiskiem bijąc kolejnych gości, którzy nie potrafią nawet wyprowadzić poprawnie ciosu. Chisora wydaje się, że więcej nie zdziała, a zastanawiający jest też stan jego zdrowia po kilku ostrych bataliach (za które jestem mu dozgonnie wdzięczny, bo m.in. one wlały nadzieję, że będzie lepiej). Haye czeka na wypłatę i chyba się nie doczeka, Arreola i Stiverne może i dadzą ciekawą walkę ale żaden z nich niczego nie zaprezentuje przeciw Witalijowi, jeśli ten w ogóle jeszcze wyjdzie do ringu. Helenius jakoś przepadł, Dimitrenko jest skończony, Wawrzyk chyba już nigdy się nie wyleczy i obawiam się czy ostatecznie nie zakończy kariery jak Tomek Hutkowski (tak, to już totalne czarnowidztwo, ale tak dziś mam).

A arcymistrz Władek Kliczko? Za rywala bierze kolejnego hegemona – Pianetę, który swojego czasu zremisował z naszym Albertem (choć walki nie widziałem), co nie daje mu jednak dobrej rekomendacji na pokazanie czegoś ciekawszego w walce z Ukraińcem. (Sytuacji samego Alberta nie ma co komentować, chyba wszyscy z wyjątkiem Alberta już wiedzą, że powinien zakończyć przygodę z boksem póki jeszcze nic poważnego mu się nie stało).

Gorzkich odczuć nie oszczędził też Mariusz Wach, który zwyczajnie rozczarował mnie jako człowiek. Zupełnie nie rozumiem jego pretensji w stosunku do Mariusza Kołodzieja, który w całej sprawie jest dla mnie stroną poszkodowaną. (Dodatkowo, w ślady za Wachem poszło dwóch zawodników Huberta Migaczewa, a sam udział Polaków w lidzie WSB choć póki co przyniósł naszym sukces, to jednak system, w którym mamy praktycznie tylko dwa rodzaje wyników (wygrywamy u siebie i przegrywamy na wyjeździe, najczęściej 0:5), nie zostanie raczej jakąś realną alternatywą dla boksu zawodowego w klasycznej formule. W WSB wszystko jest podobnie przewidywalne, choć być może przewidywalność ma inne przyczyny).

Jako stary bokserski patriota zawsze mogłem poprawić sobie humor dokonaniami naszego obiecującego prospekta rodem z Wieliczki. Ale i Artur w ostatniej walce bardzo rozczarował, i choć pokazał charakter, odporność i dał niesamowite widowisko to jednak sposób w jaki zaprezentował się w ringu, pokazał, że do poziomu do którego aspiruje jest mu jednak dużo dalej niż się jeszcze niedawno wydawało (zresztą muszę opublikować pisaną na świeżo po tamtej walce analizę, której wciąż nie skończyłem, ale w której wniosków co do boksu Artura jest dużo więcej – wniosków niezbyt optymistycznych).

Z nieukrywaną obawą zapatruję się na kolejne podnoszenie poprzeczki Arturowi, czy nawet sam rewanż z Mollo. Artur na lepszych niż Mollo rywali nie jest gotowy. A że, jak sam mówi, uczy się tylko gdy sam się „na czymś przejedzie”, to aby w końcu opanować techniki obronne, które zapewnią mu w ringu niezbędny poziom bezpieczeństwa, być może będzie musiał w najbliższym czasie przegrać. Co ani jemu ani mnie czy szerszej publice raczej się nie spodoba.

Jak widać z mojej perspektywy sytuacja nie wygląda ciekawie. Ze zgrozą złapałem się na tym, że z nieukrywaną ciekawością oglądam co tydzień gole Roberta Lewandowskiego, a nawet sprawdziłem tabelę strzelców Bundesligi. Jest źle, bo od długiego czasu piłka praktycznie przestała dla mnie istnieć, a boks był absolutnym numerem jeden.

Liczę, że z bokserskiego marazmu wyciągnie mnie wydawałoby się dużo ciekawsza kategoria cruiser, jednak i tu na razie nie dochodzi do oczekiwanych konfrontacji na szczycie. Rozczarowują też zapowiadane walki Polaków, szczególnie Diablo, który odrze mnie z jakichkolwiek złudzeń jeśli po wszystkich szumnych zapowiedziach wyjdzie po raz trzeci do Fragomeniego.

18 marzec 2013. Jest źle, a co najgorsze nie mogę wymyślić jakiejś zgranej puenty do tego tekstu. Skończę więc, a puentę dopiszcie w komentarzach, oby wskazujących źródło nadziei na lepsze bokserskie jutro.